Dla porównania okres oczekiwania w kolejce na miejsce w Zakładach Opiekuńczo-Leczniczych (ZOL) lub Zakładach Pielęgnacyjno-Opiekuńczych (ZPO) jest jeszcze dłuższy a najbardziej dramatyczna sytuacja jest w Pielęgniarskiej Opiece Długoterminowej Domowej (PODD), gdzie kolejki się wydłużają a liczba pacjentów objętych opieką wręcz maleje rok do roku ze względu na zmniejszająca się liczbę pielęgniarek gotowych do pracy w opiece domowej. Tam również pojawia się postulat włączenia opiekunów medycznych.
- Nawet jeśli poprawi się finansowanie medycyny paliatywnej, pozostaje problem kadrowy, bo trudno nam będzie funkcjonować bez lekarzy i pielęgniarek - mówi dr Artur Pakosz, konsultant krajowy w dziedzinie medycyny paliatywnej.
"Potrzebne normy zatrudnienia dotyczące opiekunów medycznych"
- Jakich zmian potrzebuje medycyna paliatywna? Do tych najmocniej akcentowanych w strategii opracowanej przez ministerialny zespół, który działał blisko dwa lata, należy wprowadzenie nadzoru specjalistycznego zarówno w opiece stacjonarnej, jak i w domowej - mówiła na spotkaniu z dziennikarzami dr hab. Aleksandra Ciałkowska-Rysz, kierownik Zakładu Medycyny Paliatywnej Katedry Onkologii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, prezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Paliatywnej.
Jak wyjaśniała, chodzi o to, aby w każdej jednostce opieki paliatywnej był zatrudniony lekarz specjalista medycyny paliatywnej oraz pielęgniarka, specjalistka opieki paliatywnej. Osoby te mają nadzorować proces leczniczy oraz proces opieki prowadzony w danym ośrodku.
- Drugą ważną kwestią jest potrzeba wprowadzenia norm zatrudnienia dotyczących opiekunów medycznych. Ponieważ pacjenci jednostek medycyny paliatywnej są w większości niesamodzielni, odpowiednia liczba pracowników zajmujących się pielęgnacją i karmieniem chorych jest istotna. Nasz zespół postulował zresztą, aby opiekun medyczny został wprowadzony również do opieki domowej - wskazywała ekspertka.
Jak zauważyła, zmiany powinny dotyczyć również sprzętu znajdującego się na wyposażeniu jednostek. W opiece domowej rośnie np. zapotrzebowanie na koncentratory tlenu, nie ma natomiast potrzeby stosowania pomp infuzyjnych.
- Realizacja tych postulatów jest możliwa dopiero wówczas, gdy zmieni się rozporządzenie ministra zdrowia w sprawie świadczeń gwarantowanych w opiece paliatywnej i hospicyjnej. Zakładamy, że nastąpi to w przyszłym roku - dodała.
"Nawet jeśli poprawi się finansowanie, pozostaje problem kadrowy"
Jak podkreślała dr hab. Aleksandra Ciałkowska-Rysz, udało się natomiast wprowadzić zmiany dotyczące finansowania poradni medycyny paliatywnej. To ważna informacja dla chorych pozostających jeszcze na etapie leczenia onkologicznego. Pacjent może zgłosić się do poradni na każdym etapie choroby, jeśli cierpi z powodu bólu bądź innych uciążliwych objawów, takich jak np. nudności, wymioty, czy zaparcia.
- Do tej pory poradnie były finansowane na niskim poziomie. Skutek był taki, że w rozwoju tej formy opieki paliatywnej panował olbrzymi zastój - w wielu częściach Polski takich poradni po prostu nie ma. Teraz, gdy poradnie medycyny paliatywnej będą finansowane w sposób bardziej atrakcyjny finansowo, sytuacja powinna ulec zmianie. Liczymy, że w ciągu dwóch lat poradni w widoczny sposób przybędzie - zaznaczyła.
Jak zauważył dr Artur Pakosz z Zakładu Medycyny i Opieki Paliatywnej Katedry Pielęgniarstwa Wydziału Nauk o Zdrowiu Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach, konsultant krajowy w dziedzinie medycyny paliatywnej, nawet jeśli poprawi się finansowanie, pozostaje problem kadrowy, bo trudno będzie placówkom funkcjonować bez lekarzy i pielęgniarek.
- Nie widać na razie możliwości, aby młodzi lekarze obserwujący rynek i widzący, jakie stawki finansowe można uzyskać w innych dziedzinach medycyny oraz w innych podmiotach, wybierali specjalizację z medycyny paliatywnej. Rezydentów mamy zatem bardzo niewielu, choć specjalizacja została zaliczona do priorytetowych, a ponieważ rośnie jednocześnie średni wiek specjalistów, rysuje się nam poważny problem demograficzny - alarmował konsultant krajowy.
"Muszą powstać kliniki medycyny paliatywnej"
Jak wyjaśniał dr hab. Tomasz Dzierżanowski, kierownik Pracowni Medycyny Paliatywnej w Zakładzie Medycyny Społecznej i Zdrowia Publicznego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, wielu lekarzy decyduje się na specjalizację z medycyny paliatywnej dopiero na bardziej dojrzałym etapie, gdy mają już jedną lub dwie specjalizacje.
- To bardzo często osoby po 40.-50. roku życia, które po latach pracy w medycynie skupionej na określonym narządzie odczuwają potrzebę zajęcia się medycyną skupioną na pacjencie. Rzecz w tym, że po specjalizacji w dziedzinie medycyny paliatywnej lekarze ci będą, z racji swojego wieku, dostępni dla chorych przez 10-15 lat. Pytanie, co dalej, bo nie nadążmy z wypełnianiem tej luki kolejnymi 50-latkami - wskazywał.
- Jedyny wyjściem jest spowodowanie, aby tą specjalizacją zainteresowali się 25-latkowie. Aby było to możliwe, muszą powstać kliniki medycyny paliatywnej, ośrodki o wysokim poziomie dydaktycznym i naukowym - podkreślał.
"Pacjenci, którzy powinni być objęci opieką paliatywną, trafiają na internę"
Jak przypomniała dr Agnieszka Jagiełło-Gruszfeld z Oddziału Onkologii Mazowieckiego Szpitala Onkologicznego w Warszawie, aż 87 proc. pacjentów paliatywnych to pacjenci onkologiczni. Jednak onkologów jest zbyt mało, by mogli zająć się tymi chorymi. Nie są też odpowiednio przygotowani do stosowania opieki paliatywnej, która powinna być prowadzona w hospicjach bądź w warunkach domowych.
- Na styku medycyny paliatywnej i onkologii pojawia się kilka problemów. Pierwszy z nich ma charakter socjologiczny - słowo hospicjum kojarzy się w społeczeństwie z miejscem, gdzie człowiek przychodzi i umiera, gdy tymczasem placówka ta ma pomóc zarówno choremu, jak i jego rodzinie - mówiła specjalistka.
- Druga kwestia to czas oczekiwania na przyjęcie do hospicjum domowego. Z doświadczeń moich pacjentek wynika, że w Warszawie może to być nawet 6-7 tygodni. To o wiele za długo. Taka sytuacja powoduje zbyt duże obciążenie dla rodziny, która nie potrafi zająć się umierającym bliskim. Onkolodzy starają się być pomostem, który pozwoli dotrwać do momentu objęcia pacjenta opieką paliatywną, ale często nie jest to możliwe, bo nic nie zastąpi codziennych wizyt pielęgniarki - wyjaśniała.
- W efekcie pacjenci, którzy powinni być objęci opieką paliatywną, trafiają na oddziały szpitalne, np. chorób wewnętrznych, co z punktu widzenia ekonomii w medycynie jest pozbawione uzasadnienia. Wynika to jednak z bezradności rodziny chorego, która zostaje pozostawiona sama sobie - dodała.
Żródło: www.rynekzdrowia.pl